Czas jest wrogiem czy przyjacielem ?

Jak zrozumiałam, że czas coś zmienić ? 

Cześć kochani ! 

Kontrowersyjny tytuł. 

Przyszedł mi na myśl taki temat, aby troszkę Wam przybliżyć jak przetrwałam ten 'najgorszy okres' w życiu. 

Mam 19 lat. (Aż i tylko). Od 3 lat mieszkam w Szkocji. Życie samo za mnie zweryfikowało kiedy dorosnąć. Myślę, że pokazało mi się od najgorszej strony. Bo wbrew temu co wiele ludzi myśli, życie na obczyźnie nie jest usłane różami. Rodacy są wrogo nastawieni. Obcokrajowcy w większości z pozoru są mili, ale jest to zupełnie obca kultura i trzeba podchodzić do nich z dystansem, bo wielu z nich ma złe doświadczenia z emigrantami. 

W wieku 16 lat pojechałam za rodzicami. Zostawiłam wszystkich znajomych i całe moje z pozoru 'poukładane' życie. Z ręką na sercu - kto w nastoletnim wieku ma super, fajne, poukładane, z góry zaplanowane życie ? Myślę, że każdy tak myśli, dopóki nie dojdzie do etapu, gdzie popatrzy wstecz i złapie się za głowę. 

Przez 2 lata byłam dorosła. Nie użyłam tutaj metafory. Rodzice nie znając języka polegali na mnie pod każdym możliwym względem. Nie opowiadam tego aby się wywyższać. Zaraz dojdę do etapu, gdzie wszystko runęło. Było sztywno. Nie czułam się jak nastolatka. Odpowiedzialność spoczywała na mnie. Na małej dziewczynce, która chciała pokazać, że da radę. Chciała wziąć życie na swoje barki, nie spodziewając się na co się porywa. 

Po 2 latach wróciłam do Polski. 'Na stałe', co w moim przypadku trwało 7 miesięcy. Poczułam wolność. Cała odpowiedzialność jaką się obarczyłam za granicą, gdzieś zniknęła. Nie będę tu wyszczególniać głupot jakie robiłam. Dziękuję sobie za to, że mogłam zobaczyć jakie miałam życie. Dziwnym trafem po 2 latach nieobecności nie miałam już do kogo zadzwonić, aby wyjść do kina. W pewnym momencie zostałam sama. Nie było już tej osoby do której mogłam zadzwonić i pogadać. Tutaj przysłowie 'prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie' miało swoje odwzorowanie w moim życiu.

Najlepsza część dla tych, którzy rozsiewali plotki i tak mocno zastanawiali się co się dzieje w moim życiu. Poznałam przyjaciół. Nie udawanych, nie fałszywych. Ludzi, którzy kiedy trzeba było potrafili mną potrząsnąć. Do których dzwoniłam i odbierali po dwóch sygnałach. Nie chodziłam po rynku, od klubu do klubu.Chodziłam w jedno miejsce, gdzie ludzie zawsze z ochotą potrafili znaleźć 5 minut czasu na rozmowę. I to oni do dzisiaj ze mną kontaktują. Rozumieją mój wybór, dopingują, wspierają i czekają, kiedy ówcześni przyjaciele zerwali kontakt.

Czy po powrocie znowu stałam się tą poważną Klaudią ? Nie. Pewne rzeczy i doświadczenia pokazały mi, że to jest mój czas aby trochę zaszaleć. Rozsądnie, z głową. Trzeba przewidywać konsekwencje swoich wyborów, ale na bycie ustatkowanym i poważnym jeszcze będzie czas ! ;)

Jest mnóstwo planów, zarysów, setki wydrukowanych pomysłów, które chcę zrealizować w trakcie mojego pobytu w Szkocji. Czas w moim przypadku jest największym wrogiem, bo wystarczająco go już zmarnowałam.

A jak jest w waszym przypadku ? Czas jest waszym wrogiem czy przyjacielem ?


Komentarze

Popularne posty